Ojcostwo oczami taty...

Ojcostwo ojcostwu nierówne. Jako ojciec, który doświadczył już bycia ojcem syna jak i córki, mogę to powiedzieć. Co prawda mała ma dopiero kilka miesięcy, ale przez 3 lata bycia z nami syna widzę różnicę w – przynajmniej swoim – podejściu. A może nawet nie podejściu, a poczuciu, że syn, jako osobnik tej samej płci będzie mnie zawsze chciał naśladować. I jakby to tragikomicznie nie brzmiało jestem dla niego wzorem, co zobowiązuje o wiele bardziej niż przy córce.

A co z samym ojcostwem ogółem, bez podziału na płeć? Cóż, w dzieciach najbardziej cenię dwie rzeczy: szczerość i bezwarunkową miłość. Dziecko zawsze powie co myśli, zawsze też – pomimo kar, kłótni, czasami krzyków i wrzasków – będzie kochać. Dla dziecka nie jest ważne co mama czy tata zrobił, czy nakrzyczał czy zabronił zabawy w np. rozlewanie wody po całym domu, bo woda jest fajna, bo jest mokra. Dzieci – przynajmniej te najmłodsze – nie żywią urazy i dają przykład jak miłość powinna wyglądać. Po cholerę nam te nasze wszystkie wysokie i jeszcze wyższe wykształcenia, kursy języka nowofunlandzkiego (może kiedyś się przydać), ukończone szkolenia, na których uczymy się jak wygląda wszystko w oderwaniu od rzeczywistości, po co nam nasze IQ, lata doświadczeń, systemy wartości, skoro dzieciom ustępujemy na tak niby prostej płaszczyźnie? W ojcostwie cenię to, że te zachowania mogę obserwować na co dzień.

Co jeszcze? Zazdroszczę dzieciom beztroski i żałuję, że nie wiedzą, że właśnie trwa najfajniejszy okres ich życia i ich chęć bycia dorosłymi jest ich pierwszym poważnym błędem, jaki popełniają ;). Nie chcę tu być malkontentem, narzekać na sytuację jaka panuje, bo to nie jest istotne, radość dziecka z nowego samochodzika naprawdę jest o wiele więcej warta niż moja radość z zakupu nowego samochodu klasy A++ plus +. Kiedyś dawno temu, gdy byłem na pewno młody i na pewno nie piękny dostrzegałem o wiele wyraźniej te wszystkie niuanse związane z cieszeniem się drobiazgami, miałem więcej czasu na przemyślenia i mniej problemów. Wszystko to zmierza do banalnego, ale jednak prawdziwego stwierdzenia, abyśmy uczyli się od dzieci, bo wiele można się od nich nauczyć.

To wszystko jednak oklepane banały. Każdy je gdzieś widział lub czytał, a jeśli nie, to polecam Paulo Coelho, Edwarda Stachurę lub po prostu jakąś telenowelę. Istotniejsza od naszych/moich wewnętrznych przemyśleń, wniosków i rozterek jest odpowiedzialność. Widziałem chłopca w wieku mojego syna, który kłamie w żywe oczy, który uderzył go (Wojtka) kiedyś w twarz. Nie mocno – w końcu to był wówczas niespełna trzylatek – ale zrobił to. Poznałem też jego matkę, tzn. zobaczyłem ją i wyrobiłem sobie może pochopną, ale jednak opinię. Opinię o tym, że dziecko jest takie przez nią. Nie można mieć pretensji do dziecka o to, że bije, jeśli nauczyło się tego w domu, niestety. Każdy błąd dziecka leży w nas. Większość z nas chce być dobrymi rodzicami. Ale czasami jesteśmy zmęczeni i lepiej, aby dziecko pooglądało TV, a my odpoczniemy, czasami wprost mówimy że nie mamy czasu, że nam się nie chce, że niech znajdzie inne zajęcie. Tak, też tak mówię, a później jak kładę się spać, to głupio mi z tym. Głupio, że nie mam czasu dla własnego dziecka, ale tak czasami już niestety po prostu jest. Nie jest to jeszcze zbrodnia, w końcu każdy z nas musi pracować na to co ma i na to co będzie, zresztą robiąc to dla dobra dziecka, tyle że dziecko tego nie rozumie.

Odpowiedzialność nie jest łatwa. Muszę pamiętać, by dziecko zawsze miało oparcie we mnie i abym zawsze miał dla niego czas i by jednocześnie nie zamieniło się w egocentrycznego bufona, dla które tata zawsze czas ma, zawsze wszystko da i zawsze wszystko zrobi i załatwi. To wypośrodkowanie jest najtrudniejsze i chyba każdy o tym wie. Nie mam złotej rady na to, nie jestem w stanie jednym zdaniem czy trzema książkami na to pytanie odpowiedzieć (ale jakby ktoś chciał, to można takie kupić na dziale poradniki, obok porad jak osiągnąć sukces i jak zbudować piec kaflowy). To się czuje i to czuć trzeba, a jeśli dzieci popełniają błędy – pamiętajmy, że nie należy ich ignorować, ale te błędy wynikają też z nas i naszych zachowań i wzorców, jakie dajemy. Bo tym jest ojcostwo i rodzicielstwo w ogóle – dawaniem wzoru i umiejętnym wykorzystaniem przewagi intelektualnej, aby dziecko było takie, jakim chcemy aby się stało. Nie, nie prawnikiem, bo nigdy nie miałem znajomości by nim zostać, nie akrobatą, bo zawsze o tym marzyłem, nie pilotem samolotu, strażakiem czy śmieciarzem. Aby było po prostu dobrym i fajnym człowiekiem, któremu uda się w życiu i który po wszystkich młodzieńczych buntach, ucieczkach z domu i innych jeszcze gorszych rzeczach, które potępiamy, choć sami je robiliśmy – będzie uważać nas za fajnych rodziców.

Cała ta nielogicznie i wbrew sobie skonstruowana machina, która jednak się kręci, jest niesamowita i czasami nie do ogarnięcia. Dlatego życzę i sobie i Wam, aby opisywanie teorii i pisanie kolejnych mądrych wywodów nie rozminęło się z rzeczywistością naszego dnia codziennego.

Adrael

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz